poniedziałek, 25 lipca 2016

WAŻNE

Hejka... Wiecie co? Aż mi wstyd tu wchodzić, zaniedbałam to wszystko. Źle mi z tego powodu, nawet nie wiecie jak bardzo. Chciałabym was przeprosić. Nie powinno to wszystko tak wyglądać. Tak jak mówiłam wcześniej przeniosłam opowiadanie na wattpada. Zmieniam niektóre wątki, sytuacje. Nie będzie to całkowicie inna historia tylko zmienione niektóre detale, sytuacje i wydarzenia. Będę musiała usunąć to tutaj. Nie wiem czy dam radę to zrobić. Aż mi sie serce kraje normalnie. Stwierdziłam ze będę dodawała tu i na wattpadzie. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta, ale no za tydzień usuwam tego bloga i założę nowego. Podam wam tutaj linki i pewnie za tydzień w nowym poście tez. Na nowym blogu będę publikować to "nowe" dla tych którzy jakoś nie mogą sie przekonać do wattpada. Także każdy kto przeczyta proszę o jakikolwiek znak.



Tu narazie macie link na wattpada. Za tydzień dam ten do bloga :) kocham Was
https://www.wattpad.com/story/65818729-anything-can-happen

poniedziałek, 14 marca 2016

UWAGA!!!

Heejka!! 
Mam do was pytanie :) 
Otóż chodzi mi o to, że chciałabym przenieść to opowiadanie na wattpada. Mam w planach poprawienie go w niektórych miejscach, pozmienianie małych szczegółów itd. Więc odnoszę sie do was z pytaniem czy byłoby wam wygodnie tam czytać i czy byłybyście tym jakoś zainteresowane. No tylko jedyny minus tego to to że musialabyscie długo czekać aż to ruszy, coś ok miesiąca bo chce tez podzielić niektóre rozdziały bo maja po 3k xd zreszta same wiecie jak było z długością tych rozdziałów :) no i w sumie jest kolejna sprawa, musiałabym usunąć to tutaj :/ a chce je przenieść, ponieważ jest mi tu dość niewygodnie a myśle że jeśli korzystacie z wattpada to tez byłoby wam wygodniej. Takze proszę o opinie co o tym sądzicie, czy będzie wam odpowiadało jeśli przeniesiemy się tam? 
Pozdrawiam misie.
 xoxo 

niedziela, 13 marca 2016

16

MÓWIŁAM ŻE POWRACAM ZE ZDWOJONĄ SIŁĄ!!!! 

Miłego czytania :))

Chociaż chyba zrobiłam to z miłości, możliwe, że też pod wpływem chwili.  Tego nie wiem, ale jestem pewna tego, że nie przyniesie to niczego dobrego. 

Dobra! Nie! Koniec! Nie mogę teraz o tym myśleć, zostawię sobie to na powrót do Polski. Zerknęłam przelotnie na twarz Jacka, który zauważył, że na niego patrzę uśmiechnął sie serdecznie. Wzięłam telefon i sprawdziłam godzinę i datę. W sumie będąc tutaj całkowicie nie zwracałam na to uwagi. Dzisiaj było zakończenie roku szkolnego. Troche beznadziejnie się czuje, że mnie tam nie ma, ale chyba oczywiste jest to, że wolę być tutaj. Choć aktualnie nie jestem do tego jakoś przekonana... Nie, powiedziałam sobie, że nie bede o tym myśleć. Pizza powinna zjawić sie za chwile w sumie to tak sie zamyśliłam, ze nawet nie wiem kiedy minęło jakieś 20 minut. Kolejny już raz zerknęłam w stronę gdzie powinien znajdować się Justin z Hailey i w sumie jego nigdzie nie było. Może dlatego było tak cicho? Hailey nie była w najlepszym humorze, może to przez to, że nie wyszli razem tylko zostali z nami a wydaje mi się, że konkretnie chodzi o mnie. Chyba nie trzeba być jakos specjalnie inteligentnym żeby stwierdzić, że dziewczyna nie pała do mnie miłością. Myślę, że nawet nie mogłabym sie pokusić o stwierdzenie, że mnie toleruje, ale nie dziwię się jej. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, ale jestem w stanie sobie to wyobrazić. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie dostawca. Wstałam z kanapy widząc, że Hailey się nie spieszy do otworzenia drzwi, Justina gdzieś wcięło, a ja leżałam na Jacku więc padło na mnie. Ruszyłam do drzwi otwierając je szybko. 
- Dobry wieczór - odezwał sie pierwszy dostawca - państwa zamówienie. 
Wyciągnął pudełka w moją stronę przy okazji dyktując mi cenę, która szczerze mnie zdziwiła. Spodziewałam się jakiejś pizzy za 1000$ a wyszło sporo mniej, może nadal duzo, ale jednak. Tylko muszę znaleźć Justina żeby jakos zapłacić, ja aktualnie nie miałam takiej gotówki przy sobie a portfel z kartą miałam na górze, do końca nawet nie wiedziałam gdzie on może być. Sama nie wiem czemu, ale zaczęło mnie irytować to, że moje życie jest aż takim bałaganem. Aa! No już wiem czemu! W końcu mam okres!
- Niech pan sekundę poczeka, dobrze? 
- Pewnie - odpowiada niemal od razu - jakbym codziennie przywoził pizzę tak ładnym dziewczynom mógłbym czekać cały dzień - uśmiecha się szeroko. 
Rownież odwzajemniłam serdeczny uśmiech i już miałam się odwracać gdy odbiłam się od klatki piersiowej jak się okazało Justina.
- Mógłbyś nie podrywać mojej dziewczyny? - warczy. 
Chwila, co? Dziewczyny? Moje serce na chwile przestaje bić. 
- Bardzo przepraszam za nieporozumienie, ja... Ja nie wiedziałem - zaczyna sie jąkać. 
Już mam zamiar coś powiedzieć zaprzeczyć cokolwiek, tylko żeby nie czuł się tak niezręcznie. Sama nie wiem czemu, ale chyba nie chciałam sie znaleźć w podobnej sytuacji więc wybawienie go było dobrą opcją. Jednak mój język nie współpracował z mózgiem i nadal byłam w ogromnym szoku. 
- Dobra, bierz te pieniędze i spieprzaj - znów odpowiada gniewnie  i sama nie wiem co mu sie stało. 
Przestraszony dostawca przeprasza, bierze gotówkę i odjeżdża tak szybko, że nawet nie wiem kiedy znika za zakrętem. Nagle moja zdolność mówienia znów powraca. 
- Upadłeś na głowę?! - zaczynam krzyczeć poirytowana. 
- Daj spokój - mruczy. 
- Daj spokój? Daj spokój?! Czy ty siebie słyszysz?! - przewraca oczami na mój wywód - nie zachwuj sie jak dzieciak! 
- Mam ci przypomnieć kto tu jest dzieckiem? 
- Skoro tak bardzo ci przeszkadza moja dziecinada to mogę wrócić do domu, nic mnie tu nie trzyma... - myśle chwile nad sensem moich słów - w sumie to idelana pora i pomysł aby wrócić do domu. 
- Laura... Przestań... 
- Nie trać czasu na rozmowę z dzieckiem i przestań chrzanić jakieś gówna o dziewczynach bo sobie tego nie życzę - odpowiadam i ruszam do swojego pokoju. 
Zadziwiające jak łatwo kłamstwo mi przyszło. 
Odechciało mi sie już nawet tej zasranej zazdrości. Nic nie idzie po mojej myśli. Wszystko się psuje. Moje relacje z Justinem są gorsze niż kiedykolwiek a myślałam, że najgorsze mamy za sobą... A jednak może być jeszcze gorzej. Chyba już nawet nie mam siły na płacz. Sama nie wiem czemu aż tak zareagowałam na to, że nazwał mnie dzieckiem. Chociaż chyba już wiem... W końcu jestem dla niego tylko dzieckiem, znowu nie mam pojęcia co sobie wyobrażałam... Ale chyba każdy by tak miał na moim miejscu, zawsze jest jakaś iskierka nadziei. Beznadziejna sytuacja, ale chyba jedyne co mi pozostało to powrót do domu, prawda? No i co? Mam teraz zostawić to wszystko? Chociaż tak serio to na co ja liczyłam?! Nie mam pojęcia, ale zrobiłam idiotkę z siebie nie tylko przed nim, ale też przed sobą. Przed przyjazdem szczerze zaczynałam wątpić w to, że mogę go rzeczywiście kochać, ale gdy sie tu zjawiłam... Wow, poprostu poczułam to co wykluczał każdy, te motyle, szybciej bijące serce. Jakby nie patrzeć większość moich pierwszych razów przeżyłam z Justinem. Pierwszy pocałunek, pierwszy stosunek i mogłabym wymieniać dziesiątki innych sytuacji, ale co by mi to dało? Jestem tylko głupią dziewczyną z Polski, nie mam niczego do zaoferowania poza uczuciami, ale czy to wystarcza? W końcu Justin otacza się samymi modelkami, gwiazdami światowego formatu i jak ja mam wyglądać na tle takich dziewczyn? Jestem niska, nieśmiała, nie osiągnęłam niczego poza statuetką za najlepszego absolwenta podstawówki i gimnazjum, podczas gdy te dziewczyny mają za sobą pokazy Chanel i tysiące innych drogich marek. Dobra, koniec tego! Nie mogę tak o sobie myśleć! Dopiero co trochę odbudowałam poczucie własnej wartości. Po chwili stwierdziłam, że wejdę do garderoby i może zacznę sie pakować, ale gdy znalazłam sie w środku, wyciągnęłam walizki i zaczęłam oglądać każdy kąt tego pomieszczenia nie potrafiłam niczego włożyć do tej torby. Jakby jakaś magiczna siła mnie przed tym powstrzymywała. Wyciągnęłam z jednej z toreb płyty Justina, ktore kolekcjonowałam. Jak to jest możliwe, że przez miesiąc ani razu nie słyszałam jak śpiewa na żywo? Siadłam wygodnie i zaczęłam przeglądać płyty z każdej strony śpiewając po kolei piosenki każdej z nich. Może nie śpiewałam jakoś okropnie, może i super też nie było, ale w szkolnym chórze zawsze byłam. Lubiłam śpiewać mimo, że nigdy nie zajmowałam sie tym profesjonalnie. Położyłam się na nowoczesnej kozetce, która stała na środku garderoby.  Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Na każdym koncie miałam dziesiątki tysięcy powiadomień co powoli zaczynało mnie przerażać. Tysiące nowych followersów i DMs na Twitterze, tak samo z zaproszeniami na Facebooku czy komentarzami na instagramie. Matko, ile tego jest... I jak oni wszyscy mnie wyszukali? No tak, zapomniałam, że to Beliebers. Zaśmiałam się cicho i nawet nie wiem kiedy usnęłam. 

Przebudziłam się czując lekkie łaskotanie na policzku. Jęknęłam przeciągle rozciągając się na niewielkiej powierzchni kozetki. Otworzyłam leniwie oczy widząc przed twarzą włosy Justina. Westchnęłam odtwarzając sobie naszą wcześniejszą "rozmowę". Przeczesałam delikatnie jego włosy rozkoszując się ich miękkością. Mogłabym sobie dać rękę uciąć, że ma zdrowsze włosy ode mnie. Zaczęłam sie nimi bawić myśląc o tym wszystkim. To co, że powrót był najlepszą opcją skoro ja wcale nie chciałam wracać? Czemu nigdy nie potrafię podjąć decyzji? Moje rozmyślania przerwało mruczenie Justina. Zabrałam szybko rękę wstrzymjmując powietrze, czułam sie jakby przyłapał mnie na czymś tysiąc razy gorszym niż tylko bawienie się jego włosami. 
- Możesz mi tak robić - powiedział zaspanym głosem. 
Wahając się przez chwilę znowu położyłam dłoń na jego miękkich włosach. Przekręcił głowę i zauważyłam, że patrzy na walizkę, którą wcześniej wyciągnęłam. 
- Laura... Nie chcę żebyś wracała. 
- Też nie chcę wracać, ale czuję, że to jedyna dobra opcja. Nie dogadujemy się ani trochę.
Odwrócił się gwałtownie.
- Ale ja cię tu potrzebuje. 
Moje serce nagle się zatrzymało i zaczęło bić tysiąc razy szybciej niż powinno. 
- A-ale... Justin ja... - nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. 
- Rozumiesz Laura? Potrzebuje cię. 
Znowu mam przed oczami kłótnię i złość narasta. 
- Do czego? Bo nie masz nikogo do pieprzenia?! 
O mój Boże, nie wierzę, że to powiedziałam. 
- Jeżeli bym chciał jakąś łaskę do pieprzenia pewnie by mnie tu nie było. Wystarczy jeden mój telefon i już mam załatwioną noc. 
- I co do cholery? Chcesz się pochwalić, że każda dziwka bez zastanowienia wskoczy ci do łóżka?! 
- A ty co zrobiłaś? - prychnął patrzeć na mnie dziwnym wzrokiem. 
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nagle w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. W jego oczach jakby zauważyłam przerażenie własnymi słowami. 
- J-jak możesz... Ja... - nie chciałam płakać, nie chciałam pokazać mu, że mnie to dotknęło. 
Tylko jak mogło mnie nie dotknąć to, że osoba, którą kocham nazwała mnie bezwartościową. 
- Nie o to mi chodziło, Laura proszę cię..! - złapał mnie za rękę, ale ja ją błyskawicznie wyrwałam i wstałam równie gwałtownie. 
- Nie Justin! Nie potrafisz robić niczego innego oprócz ranienia mnie! Mam dość! Rozumiesz?! Mam dość! Wskoczyłam ci do łóżka jak jakaś ostatnia dziwka! Pewnie! Nazwij mnie tak znowu! Co ci teraz szkodzi! Mogłeś od razu mi powiedzieć kiedy tu przyleciałam, że chcesz mieć dziwkę bliżej żeby nie gadali, że znowu zaczynasz to co było rok temu!? - teraz to już ryczałam jak cholera. 
Przetarłam twarz dłońmi, uspokoiłam się i spojrzałam na niego z bólem, który aktualnie czułam
 - Wiesz... Wiesz czemu to zrobiłam? 



**** 
Hejka misie!!! 
Tak jak obiecałam jest nowy rozdział!! Jak myślicie co Laura chce powiedzieć Justinowi? Narazie czekam i piszę to opowiadanie, zobaczę jak to wyjdzie w praniu. Na tą chwile moim priorytetem jest skończeniem tego opowiadania. 
Proszę o komentarze, ktore motywują bardziej niż cokolwiek innego!!! Chce wiedzieć czy czyta to ktoś wiecej niż 3 osoby xd 
xoxo 

sobota, 12 marca 2016

UWAGA!!!

Mam dylemat miśki.
Zastanawiam sie nad zawieszeniem tego ff, nie wiem czy ktoś tu jest w ogóle oprócz Kingi i Amelii, którym z całego serca dziękuje za to, że po każdej przerwie wracają i dzielnie mi tu komentują. Zdaje sobie również sprawę z tego, że to przeze mnie bo nie poświęcam sie tak jakbym rzeczywiście chciała i mogła. Otóż nie wiem czy nie zacząć czegoś nowego totalnie świeżego. Oczywiście to zależy od was czy nie chcecie żebym tego kończyła. Nie czuje tutaj tego powiewu świeżości i nie wiem czy kogolwiek wciąga to opowiadanie i chce nadal śledzić losy Justina i Laury. Także proszę każdego o wypowiedzenie sie na ten temat ponieważ to cholernie ważne. Jeśli nie będzie zbyt wielu komentarzy zainteresowanych to chyba zawieszę i zacznę cos nowego. Czy chcecie żebym kończyła to i ewentualnie potem zaczęła coś nowego czy teraz zacząć już działać? Ogólnie za to drugie ff chciałabym sie wziąć tak mega "profesjonalnie", wiecie ze zwiastunem i dokładnie pisanymi rozdzialami z normalnymi odstępami czasu bo zawuważyłam, że nie skupiam sie na tym co na serio kocham i na czym mi zależy, czyli na przekazywaniu moich czasem nieudanych wypicin  :/ 
Tak wiec proszę o komentarze i szczere opinie  :) 
xoxox

wtorek, 8 marca 2016

15


*nie sprawdzony!! Ale nie mogłam sie doczekać aż wstawię xd* 


- Do zobaczenia skarbie - zaśmiał się i rozłączył. 
Czy on powiedział do mnie skarbie? Matko poczułam jak rumieniec wpływa na moje policzki. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na mój telefon.
- Kto dzwonił? - odezwał sie poirytowany Justin. 
- Nie uważasz, że to moja sprawa?
Zacisnął szczękę i ścisnął lekko dłonie w pięści, ups? 
Chyba nie tylko ja mam zły humor, chociaż ja mam raczej bardziej zmienny niż zły. 
Prychnęłam na jego zachowanie i ruszyłam by usiąść na kanapie. Jack miał być dopiero za dwie godziny a ja już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Włączyłam telewizor i po niecałej godzinie zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Justin. Od tej sytuacji w kuchni nie pokazał mi sie na oczy nawet na chwilę. Zaczynałam już żałować tego jak sie zachowałam i stwierdziłam, że chyba jednak go przeproszę i poproszę o trochę więcej wyrozumiałości w ciągu tych trzech dni. Jakoś odkleiłam się od kanapy i zaczęłam rozglądać sie za chłopakiem i jak na zawołanie zszedł wesoły z góry. 
- Justin chciałabym pogadać. 
- No o czym? - spojrzał na mnie bez emocji.
Dzwonek do drzwi. Nosz cholera! Spojrzałam na zegarek w telefonie, niemożliwe żeby to był Jack. 
- To do mnie - odezwał sie Justin. 
- Och rozumiem...
- Pójdę otworzyć - i znów na jego twarz wróciła radość. 
I tak jak się pojawił tak go nie było. Podeszłam trochę do drzwi zobaczyć kto przyszedł i na moment moje serce stanęło. Przyszła Hailey... Ale przecież są przyjaciółmi, może nawet czymś więcej. 
Stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać w końcu dawno się nie widzieli. Skierowałam się znów do salonu i usiadłam na kanapie grzebiąc w telefonie. Po paru minutach chichotu wyszli z hallu trzymając się za ręce. Moje serce szybciej zabiło. Nic z tego nie rozumiałam. Czyli... Co? Chciał się ze mną zabawić czy... W oczach zaczęły mi się zbierać łzy, nie dobrze. Ja na serio nie chciałam teraz ryczeć. Ale cóż, zawsze musiało być tak, że mimo, że nie chciałam płakać gdy ktoś np. wyrządził mi jakąś przykrość to czasem nie mogłam tego powstrzymać i tak było tym razem. Zerwałam się z kanapy i zaczęłam biec w stronę schodów aby tylko nie widzieli jak płaczę. Już prawie byłam w połowie schodów gdy przerwał mi głos Justina. 
- Laura, wszystko okej? 
- Tak - odpowiedziałam szybko i zniknęłam za drzwiami pokoju. 
Zsunęłam się po drzwiach i usiadłam na podłodze. 
Wcześniej myślałam, że z Justinem serio zaczyna nas coś łączyć, ale teraz? Teraz jedyne o czym myślę to to, że chciał się zabawić i nie wiem, może myślał, że ja też. 
W sumie to czego ja od niego oczekiwałam? Przecież było pewne od początku, że nic z tego nie będzie... A ja delikatnie mówiąc się z nim przespałam, jak jakaś dziwka. Idealnie! No, ale co do cholery! Zrobiłam to na własne, zasrane życzenie! Przetarłam dłońmi twarz i wstałam z podłogi. Teraz już nic nie zrobię trudno.... Ale chwila! Mam pomysł! Skoro on ze mną pogrywa to czemu ja nie mogę zrobić tego samego? Taka próba czy też mógłby byc o mnie zazdrosny, w sumie co mogę stracić? Nic. No właśnie. I jest ktoś kto mógłby mi w tym pomóc, oczywiście, że Jack. Chaz, cóż po pierwsze mógłby się nie zgodzić a po drugie nie potrafiłabym z nim wymieniać czułości czy czegoś podobnego, jest dla mnie jak brat a to raczej niemożliwe. Jak na zawołanie dzwonek zadzwonił do drzwi. Wyrwałam się z pokoju jak torpeda żeby otworzyć mu drzwi osobiście, no co?! Zaczynam działać tak? Tylko jest jeden, mały problem, jak ja mu to powiem? Doobra, coś się wymyśli. Wyprzedzam Justina przy drzwiach i je otwieram szybko. Od razu rzucam się na Jacka, w sumie całkiem podobnie jak za pierwszym razem na Justina. 
- Co za miłe powitanie - szepcze mi do ucha śmiejąc sie lekko. 
- Tęskniłam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
Serio się stęskniłam, w tym nie kłamałam bo zacznijmy od tego, że nie potrafię kłamać a po drugie nie mam zamiaru nikogo okłamywać. 
- Ja też - odpowiedział i dałabym sobie rękę uciąć, że też się uśmiechał - może wejdziemy w końcu do środka? 
- Tak to chyba dobry pomysł - zaśmiałam się. 
- Co cię tu sprowadza Jack? - odezwał się Justin - przecież papiery miałeś mi przywieźć za parę dni. 
- No tak, ale uwinąłem się z tym szybciej niż by sie wydawało, a w sumie to przyjechałem do Laury a papiery to tak przy okazji. 
- Mhmm...
- To co robimy? - przerwałam tą rozmowę próbując jakoś zwrócić ich uwagę na siebie. 
Zauważyłam, że Justin już miał zamiar coś powiedzieć kiedy Jack mu nieświadomie przerwał. 
- Co tylko zechcesz. 
- To idziemy do salonu coś obejrzeć? 
- Okej! To ty idź wybrać film a ja wezmę coś do jedzenia. 
Ruszyłam do kuchni posyłając ostatni uśmiech Jackowi. Szczerze zaczynam mieć coraz większe wątpliwości co do tego czy mój plan może wypalić. Przeciez to bez sensu, ale z drugiej strony nic mi chyba nie szkodzi. Już sama nie wiem co ja wymyślam.  Aaa tam pójdę na żywioł. Zaczęłam przeszukiwać szafki ze słodyczami. Czemu nie moge niczego znaleźć? 
- Czego szukasz? - no i witaj Justin! 
- Czegoś słodkiego.
- Nie ma już nic - wzruszył ramionami. 
- Jak to? Wczoraj jak jeszcze coś było. 
- No było, większość zjedliśmy my a resztę wziąłem do mn do pokoju dla Hailey. 
Teraz powiedzcie mi czemu mi skacze ciśnienie? Jezu Laura uspokój się. 
- Dobra - mruknęłam i skierowałam sie do wyjścia. Oczywiście po drodze musiałam sie zderzyć z Justinem ramionami. Nie zrobiłam tego specjalnie! Dobra, moze trochę, ale dzisiaj można mi odpuścić, tak? 
Dosłownie w sekundzie złapał moją dłoń i już miał mnie znów obracać w swoją stronę kiedy sie wyrwałam i poprostu wyszłam. Moze jednak chciałam żeby mnie zatrzymał? Ughh... Nienawidzę okresu!!! 
- Nie mamy niczego - westchnęłam siadając na kanapie obok Jacka.
- Damy radę - uśmiechnął sie znów wracając wzrokiem na telewizor. 
Dzięki Bogu włączył komedię! Była prześmieszna, w niektórych momentach brzuch mnie tak bolał od śmiechu, chociaż myśle, że to zasługa komentarzy Jack, poprostu dzięki nim zaczynałam sie śmiać jeszcze bardziej. Obejrzeliśmy juz cały film i stwierdziliśmy, że nie będziemy włączać kolejnego, tylko ewentualnie posiedzimy i pogadamy. Tak oto skończyliśmy leżąc niemalże na sobie na kanapie. Oczywiście dzisiaj i przez parę kolejnych dni ja rządzę więc wybrałam wygodną poze dla mnie nie biorąc specjalnie pod uwagę wygody chłopaka. Twierdził, że nie przeszkadza mu moja noga zarzucona noga gdzies w okolicach podburza i policzek przyciskający sie do jego piersi więc nie kwestionowałam. Nawet zapomniałam o moim planie, trudno, co najważniejsze nawet Nie wiem gdzie jest Justin. Szczerze to w tym momencie nie był mi specjalnie potrzebny. Nagle moje rozmyślania przerwał śmiech Hailey, no tak teraz kiedy stwierdziłam, że go nie chce to on przyłazi. 
- O! Może się dołączymy? Co robicie? - wyskoczył znikąd Justin. 
- Justiiin mieliśmy iść do restauracjiiiii - zajęczała podirytowana dziewczyna. 
- Co nam szkodzi zamówić jedzenie tutaj? Zjemy razem. 
- Ale mieliśmy zjesc tylko we dwójkę. 
- Daj spokój. 
- Zacznijmy od tego, kto cię prosił o dołączenie do naszego towarzystwa? - włączyłam sie do rozmowy lekko odklejając sie Jacka. 
- A kto mi zabroni? To mój dom - wzruszył ramionami i rozsiadł sie wygodnie na fotelu.
No tak tu mnie miał. Nie mogłam soe zbytnio rządzić, to w koncu nie moje terytorium. Cóż, zostaje mi tylko jedno, spróbować uzupełnić mój plan. Chciałam z niego zrezygnować, ale mnie wkurzył, trudno. 
- To co jemy? - znów odezwał się Justin. 
Ja natomiast słysząc jego głos tylko pobudzilam sie do działania. Znowu wtuliłam sie w bok przyjaciela tym razem bardziej wypinając tyłek w stronę Justina. A co?
Uśmiechnęłam się szczerze do Jacka czując jak sam mnie do siebie przybliża. Lubiłam bardzo jego towarzystwo, był taki zwykły, normalny, może troche jak Wojtek tylko normalniejszy. No właśnie, jak Wojtek, czyli jak brat, chyba by sie nie obrazil jeśli zrobiłbym mu nadzieję. Chociaż nie musi niczego do mnie od razu czuć, no ale mówię tak co by było gdyby. Dobra, walić to. 
- Pizza? - odezwałam sie w jednym momencie z Justinem. Popatrzyłam na niego a on na mnie. 
Zaśmiał sie cicho pod nosem nadal patrząc na moja twarz aż w końcu sięgnął po ten zasrany telefon, który był jakimś moim wybawieniem. Myślę, że gdyby nie to to bym sie na niego rzuciła, sama nie wiem co się tu ze mną stało. Może to, że z Justinem no... No uprawialiśmy.... nie, nie przejdzie mi to przez usta. W sumie nadal nie mogę w to uwierzyć.... ale chyba zaczynam żałować. Jeju!! Sama nie wiem co sie ze mną teraz dzieje?! Raz chcę być blisko niego a kolejnym zaczynam żałować, że się z nim przespałam. Wyszłam na jakąś puszczalską... Dobra, nie chce o tym teraz  myśleć. Zrobiłam to i teraz poprostu mam wątpliwości. Pewnie każdy na moim miejscu by tak miał. Chociaż chyba zrobiłam to z miłości, możliwe, że też pod wpływem chwili.  Tego nie wiem, ale jestem pewna tego, że nie przyniesie to niczego dobrego. 


***
Wstyd mi wiecie? Poprostu straciłam ochotę na wszystko... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie... Chociaż ja na waszym miejscu bym tego nie robiła bo zachowałam sie jak suka. Skupiłam sie na wszystkim innym tylko nie was a mimo ze nie ma tutaj tysięcy osób to właśnie wy jesteście dla mnie tak mega ważne a ja odwalilam jakąś maniane... Nie będę sie tłumaczyć bo nic mnie nie usprawiedliwi, ale teraz wracam ze zdwojoną siłą, weną i nowymi rodzajami!!! Kocham Was!!! 
xoxo 

piątek, 1 stycznia 2016

14

- Połóż się już, ja muszę ogarnąć trochę mojego kolegę a nie będę już ciebie dzisiaj męczył - cmoknął mnie jeszcze w usta, zabrał nasze ręczniki i zniknął za drzwiami łazienki. 
Wstałam z poburzonego łóżka i podniosłam, narzutę, kilka poduszek i poprawiłam zsuniętą kołdrę. Długo nie myśląc wpadłam do do garderoby justina z rzeczami na codzień i zgarnęłam zwykły biały podkoszulek na grubych ramiaczkach i jakaś moja bieliznę, zatopiłam się w miękkiej pościeli. Spokojnie wdychałam zapach Justina z poduszki gdy usłyszałam ciche pojękiwania i westchnienia z łazienki. Moje policzki przybrały różowy kolor, poczułam się dość nieswojo jeśli tak można to nazwać, może nie powinnam tego słyszeć? Ale przecież to nie moja wina, że to słyszę, moje rozmyślania przerwał dźwięk lecącej wody i po pięciu minutach chłopak wchodził pod kołdrę przytulając się do moich pleców i przerzucając rękę przez moją talię. Westchnął i odezwał się. 
- Śpisz? 
Nie odzywałam sie chwile i już miałam odpowiadać kiedy znów zaczął mowić.  
- Wiesz Laura, czasami sam nie pojmuję co ty ze mną robisz. Gdy jesteś przy mnie jestem w innym świecie, tym lepszym. To głupie prawda? Takie dziecinne i nieprawdziwe, chociaż kiedyś dużo rzeczy wydawało mi sie niemożliwych, ale jakoś osiągnąłem to o czym marzyłem. Boję się tylko tego, że mój świat cię zniszczy a to jest ostatnie czego bym chciał, nie darowałbym sobie tego do końca życia. Nie zasługujesz na jakiekolwiek zło tego świata. Będę sie tobą opiekował tak długo jak tylko będę mógł. Wiesz, nie wiem czy cię kocham, to chyba za wcześnie, boje się też, że nie będę potrafił cię obdarzyć tym uczuciem. Boje sie, że mój świat sprawił, że nie potrafię już szczerze kochać. 
Leżałam w bezruchu, nie chciałam się zdemaskować lecz sama się na to narażałam  czując jak pojedyncza łza spływa po policzku. Tu nie chodziło o mnie, ale o Justina, nie zranił mnie, nie mógł mnie obdarzyć uczuciem, nie mogłam go zmusić do uczuć. Mimo, że to też w jakiś mnie raniło  to najbardziej bolało mnie to, że bał się, że nie potrafi kochać. Było mi go szkoda, nie wiem jaki był wcześniej tak osobiście, ale miałam wrażenie, że popularność zaczęła go wykańczać. Może dlatego, że nie miał dziewczyny, na ktorej mógłby polegać? Przecież przyjaźni się z Hailey, w sumie teraz nie bardzo. Nie wiem, w końcu pocieszenia znajdował w przypadkowych laskach więc może to też miało jakiś wpływ? Przynajmniej nadal ma szacunek do kobiet. Podczas mojego wewnętrznego monologu zdążyłam dość zamoczyć poduszkę łzami. Dziękowałam Bogu, że nie zaczęłam szlochać, nie chciałam żeby wiedział, że słyszę co mowi. W końcu miałam tego nie wiedzieć. Leżałam bez ruchu jeszcze około pół godziny i zasnęłam.

*RANO* 
Poczułam promienie słoneczne przedzierające się przez niezasłonięte okna i silną rękę owinietą wokół mojej talii. Przekręciłam się tak aby być twarzą do chłopaka, od razu napotkałam się z jego karmelowymi oczami. 
- Dzień dobry - uśmiechnął się szeroko. 
Odpowiedziałam tym samym i nawet nie wiem kiedy jego usta wylądowały na moich. Nie w takim zawziętym pocałunku, ale takim delikatnym, przepełnionym czułością. 
- Co dzisiaj robimy? - zapytałam podpierając głowę na mojej dłoni znajdującej się na klatce piersiowej Justina. 
- Na co masz ochotę? 
- Nie wiem, najchętniej to poszłabym do parku potem może lody? 
- No jak chodzi o lody to ja jestem na tak! - zaśmiał się.
Po chwili zrozumiałam, że dwuznacznie odebrał moją propozycję. 
- Ty świnio! 
- Za to mnie kochasz - uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie w czoło. 
- Nie tylko za to - pomyślałam. 
- To idziemy coś zjeść, ubieramy się i idziemy do parku. Umiesz jeździć na deskorolce? - zapytał. 
- Kiedyś próbowałam, ale po tym jak rozwaliłam ulubione buty stwierdziłam i skręciłam kostkę, stwierdziłam, że jednak dam sobie spokój - zaśmiałam się mając przed oczami sytuacje sprzed paru lat. 
- Żartujesz? - i on zaczął się śmiać. 
- Nie! Mówię serio! - powiedziałam na wdechu przerywając śmiech na chwilę. 
- No to cię dzisiaj nauczę - postanowił. 
- Nie ma mowy! Mam uraz z dzieciństwa, znowu sobie coś zrobię i będzie na ciebie - stwierdziłam próbując go jakoś zniechęcić do tego pomysłu. 
- Nigdy ci się krzywda przy mnie nie stanie, nie pozwolę na to. 
I znów poczułam te motyle, o których naczytałam się od groma. Może i mówił o samej jeździe na deskorolce, ale i tak poczułam jakby to miało większe znaczenie. 
- No dobra - zgodziłam się - ale jak sobie coś zrobię to pożałujesz. 
- Obiecuje, że pani się nic nie stanie. 
- Trzymam cię za słowo.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam się bawić paznokciami. Podniosłam wzrok na Justina, który zawzięcie przyglądał się mojej twarzy z małym uśmieszkiem na twarzy. Po niecałej minucie postanowiłam się odezwać no stawało się to dość krępujące dla mnie. 
- No co się tak patrzysz? - zaśmiałam się dość nerwowo. 
Nie wiem czemu nerwowo, oczekiwałam raczej jakiegoś weź się dziewczyno ogarnij, uczesz czy coś bo wyglądasz jak niezły kawał gówna, ale to co usłyszałam zabiło mnie z tropu. 
- Nie mogę uwierzyć w to jak piękna jesteś. Nie potrafię zrozumieć czemu mi trafiło się to szczęście możliwości bycia tutaj z tobą. 
Centralnie zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. 
- Ja... Nie wiem co powiedzieć - odpowiedziałam zgodnie z prawdą czując jak policzki zaczynają mnie piec. 
- Nie musisz nic mówić, wystarczy, że jesteś - uśmiechnął się. 
Długo nie myśląc wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową.
I niektórzy śmiali się ze mnie jak mogę kochać Justina jako jego samego a inni jak mogę coś czuć do osoby, której nie widziałam nigdy na oczy. Cóż widać, że jestem dość wyjątkowa bo rzeczywiście logicznie myśląc zakochałam się w chłopaku nie znając go osobiście i nie mając możliwości mowić mu chociaż głupiego "cześć". To ogromna prawda, że najpiękniejsze rzeczy dzieją się w najmniej spodziewanych momentach. Stwierdziłam, że lepiej będzie jak w końcu wstanę, coś zjem i troche pobiegam. Dawno nie ćwiczyłam a przydałoby mi sie troche ruchu i chwila oczyszczenia umysłu. Tak to zdecydowanie będzie dobry pomysł. Odkleiłam się od chłopaka i powiedziałam mu o moich planach, stwierdził, że sam by sie przebiegł, ale stwierdziłam, że chyba wolę spędzić trochę czasu sama. Zrozumiał to, ale powiedział, że przy śniadaniu musi mi towarzyszyć. W momencie gdy stanęłam na nogach poczułam to okropne ukłucie w dolnej części brzucha aż się zgiełam wpół. Zajebiscie! Nie ma to jak okres! W sumie to spóźniał mi się już trochę, ale stwierdziłam, że to musiał być ten stres przed przyjazdem i setki innych emocji. Nawet się nie obejrzałam a Justin już kucnął przy mnie ze spanikowanym wyrazem twarzy. 
- Boże, Laura co się stało?! 
- Nic takiego, spokojnie - westchnęłam i spróbowałam wyprostować plecy co oczywiście było niemożliwe bo kolejna dawka bólu zaatakowała moje podbrzusze.
Nie rozumiem czemu ja zawsze tak okropnie to przechodzę, przez te trzy, cztery dni czuję jakbym miała zejść na drugą stronę a inne dziewczyny nawet nic nie czują poza dyskomfortem. 
- To jest nic? Nie wydaje mi się. 
Już zaczynał mnie irytować, super! Zawsze wszystko mnie tak wnerwia, że mam ochotę wyrwać sobie włosy, często też płaczę z nerwów, ale co ja mam poradzić na to, że mam taki okres? Sama sobie tego przecież nie wymyśliłam. 
- Boże Justin daj mi spokój!
- Okres - westchnął. 
- Skąd ty? - zdziwiłam się.
- Mam parę przyjaciółek - uśmiechnął się cwaniacko. 
Czy on mnie podpuszczał?! We mnie już zaczęło buzować i włączył mi się tryb zazdrośnicy. To nie skończy się dobrze. 
- To do nich idź! 
- O co ci chodzi? Czy ty jesteś zazdrosna? - spojrzał na mnie z rozbawieniem. 
- Nie jestem - warknęłam i ruszyłam do łazienki. 
Zamknęłam drzwi i westchnęłam. Byłam zazdrosna, ale wiedziałam, że nie mogę być. Nie byliśmy parą, on mógł się spotykać z kim chciał. Nie mogłam więc zarzucać mu czegokolwiek. Brzuch bolał mnie już na dobre a ja musiałam włożyć tampon albo podpaskę. Zabrałam się za przeszukanie szafek w łazience Justina, w końcu miał te swoje przyjaciółeczki. I wiecie co? Nie myliłam się znalazłam i to i to. Znowu to zasrane ukłucie tyle, że tym razem w sercu, ciekawa jestem czy przede mną było dużo takich zakochanych dziewczynek. Chociaż chyba nie chce wiedzieć... Ogarnęłam się, pożyczyłam tampon od Justina i byłam gotowa na przeżycie dzisiejszego dnia. Z biegu zrezygnowałam, nie byłabym w stanie bo i tak żadne tabletki mi nie pomagają. Przemknęłam do mojego pokoju narzuciłam czarne legginsy i zwykły, większy o dwa rozmiary szary t-shirt. Zeszłam na dół i ruszyłam do kuchni zrobić sobie coś na śniadanie. Po domu roznosił sie zapach tostów. O Matko! Momentalnie mój brzuch zaburczał głośno. No i się nie myliłam, Justin siedział przy wysepce i jadł tosta, z którego ciągnął się gorący ser. 
- Dla ciebie też zrobiłem - powiedział i wskazał głową na talerz z dwoma tostami przed sobą.
- Dzięki - mruknęłam trochę zmieszana. 
W końcu parę minut temu wydarłam się na niego a on mi robi śniadanie. Nawet nie wiem kiedy pochłonęłam śniadanie, wstałam od stołu i podziękowałam cicho wrzucając naczynia do zmywarki. 
Nagle rozdzwonił się mój telefon. O matko! Jack! Zapomniałam o nim. Nawet nie wie, że jednak zostaję dłużej. Uśmiechnęłam się lekko i odebrałam. 
- No hej! - powiedziałam wesoło. 
- Cześć! Co u ciebie? Szczęśliwie doleciałaś?
- Ty nie wiesz jeszcze...
- Co sie stało? - przerwał mi nagle. 
- Zostaje na dłużej! 
- Serio?! To musimy sie spotkać! 
Zaśmiałam się słysząc szczerość i nawet radość w jego głosie. Zerknęłam ukradkiem na Justina, który przyglądał mi się z ciekawością i chyba nawet złością. Odwróciłam szybko wzrok skupiając sie na rozmowie.
- No jasne! Już zdążyłam się stęsknić - zaśmiałam się lekko - to kiedy sie widzimy? 
- Wiesz co... Muszę dowieźć coś Justinowi a myślę, że będzie dobrze jak zrobię to z wyprzedzeniem. 
- Dobra! To o której? 
- Za dwie godziny tak myślę bo aktualnie stoję w korku a muszę jeszcze podjechać do domu. 
- Okej, zobaczenia. 
- Do zobaczenia skarbie - zaśmiał się i rozłączył. 
Czy on powiedział do mnie skarbie? Matko poczułam jak rumieniec wpływa na moje policzki. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na mój telefon.
- Kto dzwonił? - odezwał sie poirytowany Justin. 


***** 
Heloł!!!! Ale szybko dodaje!!! Hahaha jestem z siebie dumna... W sumie miałam napływ weny i jestem troche do przodu. Teraz rozdziały bedą o polowe krótsze i o polowe częściej xddd
Chciałabym Wam życzyć WSZYSTKIEGO dobrego w nowym roku, aby był lepszy od poprzedniego, żebyście spełniły wszystkie marzenia i nadal odwiedzały mojego bloga xdd  
Dziękuje Wam misie za ten rok, dzięki Wam poczułam, że moge więcej. Dziękuje jeszcze raz i mam nadzieje, że długo ze mną zostaniecie i że rozdział sie spodoba xd 
xoxo

sobota, 26 grudnia 2015

13


PYTANIE W NOTCE!!!!


W momencie gdy skończyłam wypowiadać moje pytanie przyszedł Chaz i oznajmił, że musi wracać do domu bo coś mu wypadło. Oczywiście wychodząc puścił Justinowi "dyskretne" oczko, ach ten Chaz jest takim idiotą, zaśmiałam się pod nosem.
*****
Z Justinem nie robiliśmy niczego specjalnego. Cały dzień przeleżeliśmy na kanapie jedząc jakieś śmieciowe jedzenie, wygłupając sie, oglądając filmy i komentując dosłownie wszystko. Było wręcz idealnie. Nie było żadnych kamer, aparatów, plotek. Byliśmy sobą nie przejmując się resztą świata. Czy mogłoby tak zostać na zawsze? Obawiam się, że w żadnym wypadku. Teraz tak siedząc na kanapie bawiąc się włosami Justina, który usnął na moich kolanach uświadomiłam sobie jak moje życie jest teraz idealne. No może nie takie kropka w kropkę bo gdyby było pięknie cały czas nie potrafiłabym tego docenić. Z Justinem zachowywaliśmy się w sumie jak para, ale kim ja dla niego byłam? Nie ustalaliśmy jakiegoś specjalnego statusu naszej znajomości, ale mam wrażenie, że para przyjaciół nie uprawia seksu. Tak tylko mowię, nie żeby coś!
Zapatrzyłam się w telewizor gdy nagle z zamyslenia wyrwało mnie mruczenie Justina. 
- Baw się moimi włosami, tak mi fajnie...
Uśmiechnęłam się do niego wiedząc, że i tak tego nie widzi znów zaczęłam bawić się pojedynczymi kosmykami jego włosów. 
- Wiesz Laura, chciałbym żeby każdy dzień tak wyglądał. Beztrosko, razem, bez problemów. 
- Też bym tego chciała, nawet nie wiesz jak bardzo... Ale to niemożliwe. 
- Dlaczego? - przekręcił się tak aby móc spojrzeć na moją twarz.
- Niedługo już zaczynasz trasę a ja wracam do domu, do Polski tysiące kilometrów od ciebie. 
- Zawsze będę przy tobie. 
- Nie obiecuj rzeczy, których nie będziesz w stanie wypełnić, mówiłam ci to już.
- Czemu twierdzisz, że nie mógłbym być przy tobie? 
- Justin, ja wyjadę spotkasz miliony innych dziewczyn. Zapomnisz o mnie - niemiły skurcz ścisnął mój żołądek. 
Nie chciałam żeby to się kiedykolwiek kończyło, ale niestety to nieuniknione. Ja muszę wrócić do Polski a on zostaje i koncertuje po całym świecie, poznaje nowych ludzi. 
- Jak możesz tak mówić? Przecież nigdy o tobie nie zapomnę - oburzył się lekko i podźwignął na ręce tak aby mógł być ze mną twarzą w twarz. 
- Justin, tylko ci się tak wydaje. Gdy rzucisz się w wir pracy, koncertów, spotkań z fanami...
- Słuchaj, nigdy, ale to nigdy o tobie nie zapomnę i obiecuje, że będziemy się widywać. Wiem, że to dla ciebie ważne. 
- Ale czy ważne dla ciebie? - pomyślałam. 
Nie chciałam mu niczego wyrzucać, w końcu nikogo nie mogę do niczego zmusić, tym bardziej do uczucia. 
- Wszystko okej? - zapytał przypatrując sie mojej twarzy.
- T-tak - ocknęłam się. 
- Laura, ja wiem, że nie mówisz prawdy.
- Skąd niby wyciągasz takie wnioski? - oburzyłam sie trochę i tak dobrze wiedząc, że Justin mówi prawdę. 
- Widzę to po tobie, zdążyłem cię już trochę poznać - uśmiechnął się delikatnie i musnął moje usta. 
Po sekundzie powtórzył pocałunek i tak z minuty na minutę nasza wymiana czułości stawała sie coraz bardziej namiętna. Justin usiadł normalnie na kanapie i przeniósł mnie na swoje kolana tak aby było mu wygodniej. 
Oderwaliśmy się od siebie po chwili aby zaczerpnąć powietrza. Właśnie teraz na usta cisnęło mi się to głupie "kocham cię", ale jednak tak znaczące. Nie mogłam mu tego powiedzieć, poprostu nie. Wyglupilabym się tylko. Chyba muszę na chwilę odsapnąć. 

*JUSTIN'S POV* 

Kochałem ją całować, kochałem jej niewinność i to jak niedoświadczona i słodka była. Chciałbym teraz powiedzieć dwa słowa, które mogłyby zmienić wszystko, jednak nie jestem na to w 100% gotowy. Przed tym jak się pojawiła myślałem, że to nie może być mój ideał, jednak bardzo się pomyliłem. Mimo, że nie była jakoś specjalnie obeznana w pocałunkach i innych czułościach czułem podczas nich coś niezwykłego. Zrozumiałem, że nie są ważne umiejętności a uczucie, które w nim przekazujesz, ale czy Laura mogła czuć do mnie coś wiecej? Zresztą sam do końca nie wiem co ja do niej czuję. Może mi się wydaje, że to takie mocne uczucie?Pogubiłem się już w tym. Nie chce się tym teraz przejmować, narazie jest tutaj ze mną i to sie liczy, muszę jak najlepiej wykorzystać te chwile. Tak aby ona je na zawsze zapamiętała i tak aby zostały w mojej pamięci na całe życie. Chociaż myślę, że nie musiałbym robić nie wiadomo czego żeby zapamiętać chwile z nią spędzone. Jest idealnie tak zwyczajnie, bez przepychu, bez fajerwerków. 
- Muszę iść na chwilę do siebie - powiedziała i zeszła z moich kolan. Nawet nie wiem kiedy wbiegła po schodach. 
Zrobiłem coś nie tak? Przecież sama oddawała pocałunki. Nic nie rozumiem... Zresztą prawie jak zawsze. Odbiłem się od kanapy i stwierdziłem, że muszę pójść do niej zobaczyć o co chodzi. Wbiegłem po schodach, delikatnie zapukałem do drzwi i uchyliłem je lekko. 
- Laura? Coś się stało? 
Wzdrygnęła się i odwróciła od szklanej ściany. 
- Nie - uśmiechnęła się delikatnie.
- Przecież widzę, że coś cię trapi. Zrobiłem coś nie tak? 
Chwilę milczała i pokręciła przecząco głową. 
- Nie Justin. Wszystko jest dobrze. 
Cóż chyba mi nie powie, nie będę nalegał. 
Reszta dnia minęła bez zarzutu, no może Laura była trochę przygaszona, próbowała to ukryć, ale zdążyłem się na niej trochę poznać. W ciągu całego dnia zmieniliśmy tylko pościel u mnie w pokoju po wczorajszej nocy. Zakłopotanie Laury było tak wielkie, że nie wiedziała co powiedzieć. Ta sytuacja była dość śmieszna, ale dla niej chyba bardziej żenująca. Ja tam niczego żenującego nie widziałem, w końcu naturalna rzecz, ale Laura jest jeszcze niedoświadczoną dziewczyną i dość nieobytą w takich sytuacjach, ale dla mnie to było jeszcze lepiej. Teraz zbliżała się już 20, obejrzeliśmy dzisiaj chyba ze trzy filmy i juz miałem dość leżenia w łóżku.
- Justin, idę wziąć prysznic - stwierdziła i zeszła z mojego prawego boku. 
- Okej, ja zaniosę, te wszystkie kubki i miski do kuchni - kiwnąłem głową na naczynia po popcornie, chipsach, żelkach i innych słodkościach.
- Nie ruszaj tego, jak się wykąpię to ci pomogę. 
- Laura, proszę cię nie przesadzaj.
- Dobra ja idę bo w takim tempie nigdy nie wezmę tego prysznica. 
Zeszła z łóżka i ruszyła do mojej łazienki. Wygladała tak seksownie w przekrzywionej koszulce i poburzonych włosach. Nie musiała się nawet starać żeby zrobić na mnie wrażenie. Po chwili była już w pomieszczeniu a po paru minutach zaczęła mnie wołać. Zwolklem się z łóżka i podszedłem do drzwi.
- Co się dzieje?
- Powiedz mi jakim cudem ty nagle nie masz w tej łazience żadnego ręcznika ani żelu pod prysznic?!
Zaśmiałem się pod nosem. 
- Zaraz ci coś przyniosę. 

*LAURA'S POV*

Weszłam właśnie do łazienki i podeszłam do lustra. Nie wiedziałam za bardzo jak opisać swój wygląd. No po pierwsze to byłam potargana i moje ubrania były lekko pogniecione. Na twarzy malował mi się delikatny uśmiech, tak poprostu nie musiałam sie na niego wysilać. Policzki zaróżowione, na szyi widniała jedna malinka. Zdjęłam spodenki i koszulkę, i znów spojrzałam na swoje odbicie w wielkim lustrze, na moim ciele znajdowało sie ich trochę więcej, nad piersią i na brzuchu. Na myśl o tym jak się tam znalazły poczułam jak robi mi się gorąco i moje serce przyspiesza swoje bicie. Zrobiłam to z Justinem... Czy zrobiłam dobrze? Nie mam pojecia. Czy tego chciałam? Oczywiście! Gdyby było inaczej do niczego by nie doszło. Czy bym to powtórzyła? Tak. Po chwili przerwałam moje rozmyślania, zdjęłam bieliznę, weszłam pod prysznic i pozwoliłam cieplej wodzie lecieć na moje ciało. Sekundę po tym zauważyłam, że nigdzie nie ma żadnego żelu pod prysznic ani nawet ręczników na szafce obok gdzie zawsze leżały. 
Wydarłam się trochę na Justina informując go o tym on długo nie myśląc stwierdził, że mi przyniesie wszystko co potrzebne. 
Przymknęłam oczy zaraz je otwierając, przecież Justin będzie musiał wejść do łazienki aby dać mi choćby żel pod prysznic. Momentalnie na moją twarz wpłynął rumieniec, zobaczy mnie nagą, znowu. Raczej nie powinno mnie to krępować... Ta jasne! Ja i zero krępowania się i wstydu. Zaśmiałam się cicho i nagle poczułam duże dłonie na moich biodrach. Podskoczyłam i wyciągnęłam głośno powietrze.
- Aż tak się mnie boisz? - no tak! Któż inny jak nie Justin. 
Odwróciłam się w jego stronę chcąc dać mu niezły ochrzan, żeby zapamiętał aby nigdy wiecej mnie tak nie straszyć. W sekundzie zauważyłam, że chłopak nie ma nic na sobie więc zacisnęłam mocno oczy, ale gdyby było tego mało uświadomiłam sobie to, że ja też jestem naga. 
Usłyszałam jak cicho się śmieje. 
- Nie mam tu niczego czego wcześniej nie widziałaś - skomentował a ja mogłam sobie tylko wyobrazić ten jego łobuzerski uśmieszek, który sprawiał, że jednocześnie miałam ochotę go pocałować i walnąć prosto w twarz. 
- Justin! Przestań! 
- No co? Laura, daj spokój, weźmiemy razem prysznic i po bólu - znów zaśmiał się tak, że kolana się pode mną ugięły. 
Otworzyłam jedno oko spotykając sie z klatką piersiowa Justina, sekundę pózniej otworzyłam drugie pod żadnym pozorem  nie patrząc niżej. 
- Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać - znów po raz tysięczny zaśmiał się.  
- Co cię tak śmieszy? - naburmuszyłam się. 
- W sumie to nie wiem czy bardziej mnie to śmieszy czy coś innego - spojrzałam się na niego nie bardzo wiedząc o czym on w ogóle mówi - no bo patrz, większość dziewczyn marzy o takiej chwili i zapewne widząc mnie w takim wydaniu pewnie już dawno by na mnie siedziała - Posłałam mu zniesmaczoną minę wiedząc do czego zmierza - no właśnie! A ty? Nawet nie chcesz ma mnie patrzeć. Uwielbiam w tobie tą nieśmiałość, to, że jesteś inna i poprostu wyjątkowa. 
Ostatnie słowa wyszeptał już w moję usta po czym złożył na nich delikatny pocałunek. Nie był zachłanny, ale delikatny i pełen czułości. Odstawiłam wstyd na bok i zarzuciłam mu ręce na szyję o dziwo pogłębiając pocałunek. Sama nie wiem co tu sie ze mną dzieje. Justin widocznie zadowolony biegiem zdarzeń zsunął dłoń na mój pośladek lekko go ściskając przez co moje usta opuścił krótki jęk. Niedługo po tym oderwaliśmy sie od siebie ciężko dysząc. 
- A miałam się wykąpać - zaśmiałam sie pod nosem. 
- W czym problem? Powinnaś sie cieszyć, że ci w tym pomogę! - uśmiechnął się szeroko i zgarnął swój żel pod prysznic. 
Wycisnął go trochę na swe dłonie i zaczął myć mój brzuch, nieprzerwanie patrząc mi w oczy. Wow czy wow? Błagam powiedzcie mi bo ja chyba nie jestem w stanie. Zaraz przeniósł dłonie na moje piersi zupełnie nie świadoma do czego zmierza wciągnęłam gwałtownie powietrze. On widząc moją reakcję uśmiechnął się szeroko i mocniej zacisnął dłonie przez co moje usta opuścił głośny jęk. 
- Kocham ten dźwięk - mruknął do mojego ucha i nagle przez moje ciało przeszedł ogromny dreszcz - pewnie brzmię jak jakiś nimfoman - zaśmiał się cicho - ale co ja poradzę na to, że nie mogę przy tobie wytrzymać? 
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że niekiedy wyobrażałam sobie takie sytuacje. Taaa pewnie myślicie, że mam kuku, no ale co ja na to poradzę? 
Reszta prysznica minęła dość spokojnie, przerywaliśmy go czasem małym pocałunkiem. Wyszliśmy teraz z prysznica i otuliliśmy się mięciutkimi ręcznikami, ja wokół talli a Justin nisko wokół bioder. Lubiłam go w takim wydaniu, mogłam tak poprostu podziwiać go i to jak bardzo nieprawdopodobna jest sytuacja, w której znajdujemy się od paru tygodni. W sumie na początku było normalnie, potem mnie unikał a teraz nagle taka bomba! Zachowujemy sie jak para! Jak mówiłam mi to odpowiada, ale coś takiego nie ma prawa przetrwać, poprostu. Wyrzuciłam szybko męczące myśli z głowy i postanowiłam się cieszyć chwilą, potem będę się martwiła. Umyliśmy zęby, gdy wcierałam odżywkę w mokre włosy poczułam jak Justin przyciąga mnie do siebie za moj ręcznik. Odwróciłam się do niego tak abyśmy stali twarzą w twarz. 
- Czy ty zawsze musisz mnie tak straszyć? - zapytałam dźgając go wskazującym palcem w klatkę piersiową. 
Przez chwile nie reagował w żaden sposób aż w końcu przywarł do mnie tymi soczystymi ustami. Złapał mnie za pośladki i uniósł mnie tak, że oplotłam go nogami w pasie, zaczął wychodzić z łazienki i kierować się w stronę łóżka. Moje serce miało zamiar chyba wyskoczyć z piersi, gdyby mnie nie trzymał coś czuję, że leżałabym juź na podłodze. Znowu dajemy ponieść się emocjom, pożądaniu, sama nie wiem czy o to mi chodzi. Moj chwilowy wewnętrzny monolog przerywa zderzenie z chłodną pościelą i zawisajacy nade mną Justin. Ugina moją nogę i głaska po zewnętrznej stronie uda swoją duża, ciepła dłonią. Mój oddech momentalnie stał sie płytki gdy zaczął całować moją szyje i nagle zerwał ze mnie ręcznik. Znowu leżałam pod nim całkowicie naga i znowu peszyło mnie to do granic możliwości. Moje policzki oblał soczysty rumieniec, ja jak to ja próbowałam jakoś mało umiejętnie zasłonić pewne części mojego ciała. Justin natomiast popatrzył na mnie ze zdziwieniem a po chwili zaśmiał się melodyjnie, tak jak kochałam, przez co czułam jak moja twarz płonie jeszcze bardziej. 
- Myślałem, że już to przerabialiśmy - westchnął muskając moje usta.
- Nie moja wina, że się wstydzę - fuknęłam żartobliwie. 
- Właśnie, że twoja, bo to ty masz tą wewnętrzną blokadę. Przestań się mnie wstydzić, ja cię już widziałem w takim wydaniu a ty mnie. Nie mamy się czego wstydzić, każdy człowiek tak wygląda - wzruszył ramionami - no może nie każdy może być tak obdarzony przez naturę jak ja - uśmiechnął się nonszalancko zerkając w dół. 
Ja oczywiście w pierwszych sekundach nie rozumiejąc aluzji podążyłam za jego wzrokiem. Zakryłam szybko oczy. 
- Justin! Ty świnio! - walnęłam go delikatnie pięścią w ramię. 
W odpowiedzi otrzymałam tylko jego śmiech. Cóż, co prawda to prawda, może i nie mam doświadczenia w sprawach seksualnych, ale mam przeczucie, że raczej to nie jest taki przeciętny  rozmiar, no chyba wiecie co mam na myśli. Matko! O czym ja myślę! Niespodziewanie znów przylgnęliśmy do siebie całując się jeszcze bardziej zachłannie niż wcześniej. Ręce Justina zaczęły błądzić po moim ciele co chwila zatrzymując się dłużej przy piersiach lub pośladkach. Całkowicie zatracona w przyjemności i cieple jakim dawała mojemu ciału omal nie zachłysnęłam się powietrzem czując jak przykłada swój palec TAM. Myślałam, że oszaleję gdy poczułam jak porusza nim szybciej, moje jęki i westchnienia wypełniały cały pokój jak nie dom. Moje ciało stawało się coraz cieplejsze i wiedziałam, że jeszcze trochę i przeżyje swój drugi orgazm w życiu. To jakoś brzmi ohydnie, co prawda dla mnie, ale nie umiem tego opisać dlaczego. W momencie gdy wypchnęłam biodra do góry prosząc o więcej Justin przestał, spojrzałam na niego zdziwiona. 
- A może tak pomęczymy księżniczkę? - uśmiechnął się chytrze oblizując palce, którymi doprowadzał mnie do szaleństwa. 
Wydało mi się to trochę niesmaczne, ale o dziwo podnieciło mnie jeszcze bardziej. 
Przesunął się dalej, na koniec łóżka nadal siedziąc miedzy moimi nogami. Ja niczego nieświadoma patrzyłam na niego jak na wariata, w koncu czego jak mogłam się spodziewać? Nie mam żadnego doświadczenia, nie wiem co mam zrobić a co on może zrobić ze mną. Sekundę pózniej poczułam jak jego zwinny język zaczyna kreślic nieokreślone kształty. Jęknęłam głośno łapiąc i ściskając mocno prześcieradło, dzięki Bogu nikogo nie ma w domu albo Justin nie mieszka w bloku czy coś bo juz moglibyśmy się pakować i szukać innego mieszkania przez zakłócanie ciszy nocnej. Chwilami było mi wstyd i to cholernie, ale co ja mogłam na to poradzić, nie dało sie tego kontrolować, przynajmniej ja nie potrafiłam. Jedną rękę wplotłam w jego miękkie włosy ciagnąć lekko za końcówki przez co mruknął zadowolony. Niecałą minutę krzyczała ma jego imię czując jak ciepło rozchodzi się jeszcze bardziej po moim ciele. Justin natomiast podciągnął się na rękach całując mnie soczyście w usta. 
- Połóż się już, ja muszę ogarnąć trochę mojego kolegę a nie będę już ciebie dzisiaj męczył - cmoknął mnie jeszcze w usta, zabrał nasze ręczniki i zniknął za drzwiami łazienki. 

**** 
Heloł ❤️ znów długo sie nie odzywałam, ale jestem!!! Jest nowy rozdział, TROCHĘ pózno, ale jest! Xd mam nadzieje, że się podoba i będziecie cierpliwi az do następnego xd i mam też pytanko. Czy wolałybyście dłuższe rozdziały a rzadko tak jak teraz czy krótkie a troche częściej? 
Jest mi bardzo głupio z powodu tak późno wstawionego rozdziału :/ chciałam go wstawić wcześniej i złożyć wam życzenia świąteczne, ale wyszło jak wyszło. Teraz moge tylko miec nadzieję, że je miło spędziłyście xoxo